Thursday, July 30, 2015

Plusy i minusy Paryżan i Paryża



Paryż był na szczycie mojej listy miast, które muszę w życiu zobaczyć prawie od zawsze. Nareszcie mi się to udało! Były to tylko dwa dni, chociaż ja bym powiedziała, że AŻ dwa dni. Nachodziłam się jak diabli, odcisków na stóp miałam co nie miara, na pewno w  jakimś stopniu, niestety, odwodniłam swój organizm. Jednak jeśli ktokolwiek zapyta mnie czy było warto? Odpowiem: O TAK! Jak cholera!

Całą wycieczkę zorganizowaliśmy sami i pojechaliśmy własnym samochodem (o zgrozo!). Teraz jak o tym myślę, to wiem, że dobrze wybraliśmy i na pewno ta przygoda zostanie nam w pamięci, aż do śmierci i bym to chętnie powtórzyła chociażby jutro. Przyznam szczerze, że jeszcze nigdy tak się na urlopie nie zmęczyłam.

Przejdźmy teraz do plusów i minusów, które zdążyłam zauważyć w tym mieście i w ludziach tam mieszkających. Co mnie poraziło, a co miło zaskoczyło. Co polecam, a czego nie.

Zacznijmy od tego co było miłe, potem pozwolę sobie na narzekanie.

+ Paryż to kwintesencja piękna. Naprawdę, wiem co mówię. To miasto jest oszałamiające (mają tylko nierówne chodniki). Architektura tego miasta zachwyca, dzielnice są zadbane, a na każdej ulicy jest mnóstwo małych restauracji i kafejek. Dla każdego coś się znajdzie. W porze lunchu widziałam mnóstwo Paryżan jedzących i popijających wino (w południe!). Wszystko robi wrażenie, nie mówię już o największych atrakcjach typu wieża Eiffla czy Luwr itd. Miasto samo w sobie jest cudowne, panuje tam świetna aura i aż człowiek sam do siebie się uśmiecha, gdy tylko widzi to wszystko.





+ Następnym plusem powiązanym z poprzednim będzie pogoda. Mieszkając w Anglii nadal nie mogę się przyzwyczaić do tych ciągłych opadów i zachmurzeń. Tam od czerwca temperatura nie spada poniżej 20 stopni. My byliśmy tam na początku lipca i było ponad 30 stopni, słońce pięknie świeciło, zero chmur, aż chce się żyć. Tej pogody strasznie Paryżanom zazdroszczę…
+ Nie sposób nie wspomnieć o dobrze ubranych Paryżankach. Wiadomo – Paryż to stolica mody, a te kobiety to żywy dowód. Nie mogłam się nadziwić jak pięknie one wyglądają. Makijaż w stylu „make up – no make up” lekka sukienka i sandałki, to jest to. Nic tylko podziwiać. Śmiało mogę powiedzieć, że powinniśmy z tych kobiet brać przykład. Mogą się poszczycić dobrym gustem, nie ma tu przepychu i przeginania. Żadne sztuczne rzęsy, neonowa różowa szminka, dziewczyny wyglądają bardzo naturalnie. To jest to – naturalność – złoty środek, którego wszystkie szukamy.
+ Jedzenie. Każdy z Was kto będzie miał tylko okazje być w tym mieście musi spróbować typowych paryskich śniadań. Niebo w gębie. Croissanty, świeżo pieczony chlebek, bułeczki, masełko, szyneczka, a do tego świeżo wyciskane soczki. Jak tylko to sobie przypomnę to aż ślinka leci. Wszystko jest przepyszne, pachnące, po prostu niebo w gębie. Jeśli chodzi o obiady i kolacje, to szczególnie polecam wejść do takich typowo francuskich knajp/restauracji, idźcie po prostu tam gdzie chodzą Francuzi, a nie turyści. Zazwyczaj są to dalsze strefy, ale naprawdę się opłaca. Jeśli tylko chcecie spróbować ich typowej kuchni, tej prawdziwej, a nie robionej pod turystę. Pamiętajcie, że takie restauracje w centrum czy niedaleko wszelkich atrakcji są właśnie nastawione na turystów, a nie lokalnych mieszkańców, także idą na ilość, a nie na jakość. Myślę, że jest to dość dobra rada.
+ Ostatnim już plusem o którym chciałabym wspomnieć to sklepy spożywcze. Tak, tak byłam w Intermarche i byłam dosłownie zauroczona. Produkty jakie tam sprzedają całkowicie różnią się od angielskich czy nawet polskich, no wiadomo co kraj to inne produkty, ALE półki są wypchane naprawdę ciekawymi rzeczami, zdrowszymi. Nie ma tam masy wysoko przetworzonych produktów, czy posiłków do odgrzewania w mikrofalówce. Co to, to nie. W tych sklepach co ja byłam bardzo mi się podobało. Chętnie bym przeniosła je tutaj… Bo w Anglii pod tym względem jest kiepsko. I nie ma co tu mydlić oczu, że jest super, bo tak po prostu nie jest.
+ Jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała, po angielsku dogadacie się wszędzie. W supermarkecie, czy w restauracji.  We wspomnianym wyżej Intermarche zaczepił mnie pan w podeszłym wieku, mówił do mnie po francusku. Oczywiście nic nie zrozumiałam i przeprosiłam po angielsku, a on zaraz zmienił język i rozmawiał ze mną płynnie. Byłam w ogromnym szoku, btw pytał o datę przydatności produktu do spożycia. Taka oto historia.

                                      


No ale, żeby nie było tak pięknie i kolorowo, to nie obędzie się bez kilku minusów. Przede wszystkim:

- Ruch drogowy. Jazda samochodem jest tam po prostu niebezpieczna. Do tej pory nie wiem jak nam się udało przeprawić przez centrum do naszego hotelu. Trzeba uważać na wszystko, samochody, skutery, rowery i pieszych. Każdy robi co chce i nikt nie przykłada wielkiej wagi do przepisów. Nie przestrzegam tutaj tylko kierowców ale i pieszych. Uważajcie na siebie przechodząc przez ulicę, bo pasy też mają tu niewielkie znaczenie.
- Kolejnym minusem są ceny. Wszystko jest cholernie drogie, zwykła woda mineralna 0,5 litra kosztowała nas 2 euro. Mieliśmy okazję zwiedzać Paryż przy 30-35 stopniowych upałach, więc nawodnienie organizmu było niezwykle ważne, tym bardziej, że wszędzie chodziliśmy pieszo. Nawet jeśli zabraliśmy wodę ze sobą z hotelu to wiadomo, że trzeba później było dokupować. Najtańsze są supermarkety – wiadomo. Ps. Niektórzy robili ze sprzedaży WODY wielki biznes i stali tak sobie z butelkami na chodniku.
- Wielkie miasto ma to do siebie, że przestępczość też jest większa. Ostrzegam - uważajcie na kieszonkowców, szczególnie w zatłoczonych miejscach, tam gdzie pełno ludzi tam i lepkie ręce. Turyści to dla przestępców najłatwiejszy cel, ponieważ jesteśmy zajęci podziwianiem tego wszystkiego co widzimy i nasza czujność spada. Także zawsze miejcie się na baczności.
- Ostatnim minusem o którym muszę niestety wspomnieć to Francuzi. Tak, tak nie są zbyt sympatyczni, a na ulicy to po prostu potrafią Was zepchnąć. Nie zwracają uwagi na obcokrajowców. W sumie z drugiej strony mają ich tam na pęczki, no ale to nie świadczy o tym, że trzeba być dla siebie niemiłym. Są to bardzo zadufani w sobie ludzie i uważają siebie za najlepszych. Serio! Tak powiedziała nam Pani przewodnik, która swoją drogą też była Francuzką więc jednak coś w tym musi być.

To by było na tyle. Moje spostrzeżenia z dwóch dni we Francji. Mimo tych minusów to jednak z całego serca polecam się tam wybrać. Zwłaszcza ze swoją drugą połówką, niezwykle romantyczne miasto, klimatyczne i z historią. Nie ma mowy o nudzie, no i jeszcze ta pogoda. Cud, miód i orzeszki!
                                    

Dajcie znać jakie miasta są na Waszej liście do zwiedzenia i koniecznie napiszcie dlaczego! Pozdrawiam Was Kochani i ściskam. Mam nadzieję, że uda mi się blogować regularnie ale wiadomo jak to jest dorosłe życie zawsze rządzi się swoimi prawami.

No comments:

Post a Comment